Publikacja zawiera wspomnienia Stanisława Waltosia, jednej z najbardziej znanych postaci nauki prawa. Składa się na nią 9 esejów, w których ze swadą i humorem opisuje zdarzenia z różnych obszarów życia...
Pełny opisPublikacja zawiera wspomnienia Stanisława Waltosia, jednej z najbardziej znanych postaci nauki prawa. Składa się na nią 9 esejów, w których ze swadą i humorem opisuje zdarzenia z różnych obszarów życia prywatnego i naukowego.
MniejWędrowanie po wyspach pamięci
Wędrowanie po wyspach pamięci
 Opis publikacji     
  Publikacja zawiera wspomnienia Stanisława Waltosia, jednej z najbardziej znanych postaci nauki prawa. Składa się na nią 9 esejów, w których ze swadą i humorem opisuje zdarzenia z różnych obszarów życia prywatnego i naukowego.
 
 Współlokator leżał już w łóżku. Światła były wygaszone. (…) szybko się położyłem i wtedy dobiegły mnie słowa:
 — A skąd pan przyjechał na konferencję?
 — Z Krakowa, proszę pana. (…)
 — A jak się Wolter czuje? Pamiętam, że Makarewicz niezbyt go lubił — dorzucił po krótkiej chwili.
 — Wolter czuje się dobrze. A Makarewicz umarł chyba trzy lata temu, prawda? Mam wrażenie, że poza Stanisławem Pławskim, (…) chyba nie ma na świecie już nikogo z jego najbliższych uczniów. W Lublinie profesorem był Zdzisław Papierkowski, ale chyba już nie żyje… —  wyskoczyłem idiotycznie z popisem pseudoerudycyjnym.
 — Żyje, żyje i trzyma się dobrze. Papierkowski to ja — doszło do mnie z drugiego łóżka.
 [... 
Publikacja zawiera wspomnienia Stanisława Waltosia, jednej z najbardziej znanych postaci nauki prawa. Składa się na nią 9 esejów, w których ze swadą i humorem opisuje zdarzenia z różnych obszarów życia prywatnego i naukowego.
 
 Współlokator leżał już w łóżku. Światła były wygaszone. (…) szybko się położyłem i wtedy dobiegły mnie słowa:
 — A skąd pan przyjechał na konferencję?
 — Z Krakowa, proszę pana. (…)
 — A jak się Wolter czuje? Pamiętam, że Makarewicz niezbyt go lubił — dorzucił po krótkiej chwili.
 — Wolter czuje się dobrze. A Makarewicz umarł chyba trzy lata temu, prawda? Mam wrażenie, że poza Stanisławem Pławskim, (…) chyba nie ma na świecie już nikogo z jego najbliższych uczniów. W Lublinie profesorem był Zdzisław Papierkowski, ale chyba już nie żyje… —  wyskoczyłem idiotycznie z popisem pseudoerudycyjnym.
 — Żyje, żyje i trzyma się dobrze. Papierkowski to ja — doszło do mnie z drugiego łóżka.
 [Z rozdziału piątego „Wspinaczka po drabinie świata nauki”]